Bardzo nie lubię się malować.
Szkoda mi czasu na to, żeby codziennie rano nakładać pełny makijaż, a potem wieczorem siedzieć co najmniej drugie tyle czasu nad jego zmywaniem. Dochodzi jeszcze niemożliwość pocierania oczu i konieczność dbania przez cały dzień, żeby tapeta przypadkiem nie spłynęła.
Dlatego koncentruję się na bardziej długotrwałych rozwiązaniach.
Rzęsy do tej pory przedłużałam raz i żałowałam tego w kilka dni po zabiegu. Były grube, sztywne, wywijały się i łączyły w kępki i żadne ich przeczesywanie nie mogło tego zmienić. Najgorsze było, kiedy z kimś rozmawiałam, mrugnęłam i ...nagle okazało się, że nie potrafię z powrotem otworzyć oka.
To były jedne z najbardziej żenujących momentów w moim życiu. Czułam się jak jakaś tania drag queen...
Później zamieniłam kilka zdań z inną pracownicą salonu i dowiedziałam się, że najbardziej prawdopodobną przyczyną tego cyrku była grubość nałożonych rzęs - zbyt ciężkie dla naturalnych. Sama czułam, że były wielokrotnie grubsze od moich własnych.
Dostałam kontakt do pani, której cuda i wianki na powiekach widziałam na własnych oczach, ale zdecyduję się na ponowne zagęszczanie dopiero wtedy, gdy do końca zaleczę skórę pod oczami...
O ile rzęsy można przeczekać, aż wypadną lub po prostu pójść do salonu i je zdjąć, o tyle przypały z makijażem permanentnym już na sucho nie uchodzą...
Moje stanowisko od początku było jasne: czarne, kanciaste, umiarkowanie grube brwi.
Osoba odpowiedzialna za zabieg od początku z czarnym kolorem była na nie. Bo to, bo tamto, bo sramto...
Z tym, że brwi mają mieć wyraziste, ostre kształty, też była na nie. Bo inna pani też tak chciała, ale jak ją ona namówiła na okrągłe, to potem jej się w okrągłych bardziej spodobało... Żesz KURWA, CHUJ MNIE TO OBCHODZI, JA TO JA. 2 lata już ten kształt na hennie noszę.
Grube?... Jak ktoś będzie na nie patrzeć pod lupą, to na pewno.
Dopiero z czasem dotarło do mnie, że osoba, która się tym w salonie zajmuje, robi te zabiegi babciom po 60tce, które z resztą stanowią siłę napędową całego salonu...
No i masz. Zrobiła mi dokładnie takie same brwi, jak robi wszystkim dookoła. W ogóle nie słuchała mnie, o co proszę (i za co kurwa płacę). Nawet kiedy powtarzałam jej po XXX razy, że coś jeszcze brakuje, to ona i tak zrobiła to po swojemu, a potem dalej pytała, czy to już. I tak w koło macieju. Jakbym mówiła do ściany.
Niestety, konsekwencje tej farsy będę nosić na gębie jeszcze przez 2 lata.
A to, co rozgromiło mnie najbardziej, to kiedy stwierdziła, że czegoś tam już bardziej nie chce dziergać, bo w ten sposób może uwydatnić, że brwi nie są w pełni symetryczne. NO KURWA, a od czego ten zajebany zabieg jest? Chyba od tego, żeby to poprawić, co nie?
Chyba nie po to mi te brwi dziergała, żeby tą różnicę pogłębić??? Od tego ta cała zajebana medycyna estetyczna jest, żeby KORYGOWAĆ naturę i ULEPSZAĆ. Więc jeśli ktoś już coś takiego stwierdza, to mnie już po prostu słów polskich i łacińskich brak...
Pozostaje jeszcze problem koloru. Nawet, jeśli się starała, żeby były czarne, to zadziwiająco jej to nie wyszło. Od początku mnie uprzedzała, że moja skóra jak na ten zabieg jest bardzo młoda (wtf) i na mojej skórze pigment słabiej i krócej będzie się trzymać, niż w przypadku kobiety 2 razy starszej ode mnie.
Jednocześnie niezmiernie ciekawe jest to, że jej córka jest jeszcze młodsza ode mnie, a tymczasem brwi ma czarne jak smoła. Ja się pytam - CO DO KURWY ? Ktoś jeszcze z Was usłyszał takie tłumaczenie, czy poleciała ze mną w chuja po całej linii ??
Moje brwi są po prostu SIWE.
Pomijam, że zarówno po pierwszym zabiegu, jak i uzupełnieniu, na obu brwiach pojawiły się pęcherze, z których sączyła się ropa, a kiedy pokrywałam brwi wazeliną, która później ściekała na powieki i do oczu, natychmiast dookoła zrobiło się pełno krost/wyprysków. Całe oczy swędziały mnie tak, że miałam ochotę je sobie wydrapać.
Po części może to być wina wazeliny, po części problem może być w samym zabiegu, a być może moja skóra go przereagowała. Jak to podczas 2 aplikacji pani stwierdziła, miałam "CHOLERNEGO PECHA"... Bardzo naukowe wyjaśnienie, jak na osobę, która tego fachu rzekomo uczy po uczelniach ...
Po pewnym czasie nie wytrzymałam i przestałam smarować brwi w ogole, bo powoli przestawałam widzieć na oczy - spuchnięte powieki i wszystko, co opisywałam wyżej...
Tam, gdzie pęcherze/rany pękały kilkukrotnie, aż do krwi (podobno identycznie jak w przypadku tradycyjnego tatuażu), naturalnie pigmentu mam mniej, wygląda to jak "biała plama" z mojej skóry.
Cóż, pozostaje mi jedynie codziennie targać je peelingiem w nadziei, że za rzeczone 2 lata pozostanie po nich już tylko wspomnienie.
Dlatego, zanim kiedykolwiek ponownie zdecyduję się na makijaż permanentny brwi, w pierwszej kolejności upewnię się -
1) czy zakład ma portfolio i jeśli na 50 fot, 45 z nich wygląda identycznie,
to nawet tam najmniejszego palca stopy przez próg nie stawiać
2) z jakimi klientami osoba wykonująca zabieg pracuje -
żeby się nie okazało, że znowu wyjdę z kreskami a la elegancka starsza pani z czasów prohibicji w USA
Tyle przychodzi mi do głowy na dzień dzisiejszy i z resztą więcej nie musi, bo temat ten i tak przez najbliższe 2 lata nie będzie mnie obowiązywać.
Szkoda mi czasu na to, żeby codziennie rano nakładać pełny makijaż, a potem wieczorem siedzieć co najmniej drugie tyle czasu nad jego zmywaniem. Dochodzi jeszcze niemożliwość pocierania oczu i konieczność dbania przez cały dzień, żeby tapeta przypadkiem nie spłynęła.
Dlatego koncentruję się na bardziej długotrwałych rozwiązaniach.
Rzęsy do tej pory przedłużałam raz i żałowałam tego w kilka dni po zabiegu. Były grube, sztywne, wywijały się i łączyły w kępki i żadne ich przeczesywanie nie mogło tego zmienić. Najgorsze było, kiedy z kimś rozmawiałam, mrugnęłam i ...nagle okazało się, że nie potrafię z powrotem otworzyć oka.
To były jedne z najbardziej żenujących momentów w moim życiu. Czułam się jak jakaś tania drag queen...
Później zamieniłam kilka zdań z inną pracownicą salonu i dowiedziałam się, że najbardziej prawdopodobną przyczyną tego cyrku była grubość nałożonych rzęs - zbyt ciężkie dla naturalnych. Sama czułam, że były wielokrotnie grubsze od moich własnych.
Dostałam kontakt do pani, której cuda i wianki na powiekach widziałam na własnych oczach, ale zdecyduję się na ponowne zagęszczanie dopiero wtedy, gdy do końca zaleczę skórę pod oczami...
O ile rzęsy można przeczekać, aż wypadną lub po prostu pójść do salonu i je zdjąć, o tyle przypały z makijażem permanentnym już na sucho nie uchodzą...
Moje stanowisko od początku było jasne: czarne, kanciaste, umiarkowanie grube brwi.
Osoba odpowiedzialna za zabieg od początku z czarnym kolorem była na nie. Bo to, bo tamto, bo sramto...
Z tym, że brwi mają mieć wyraziste, ostre kształty, też była na nie. Bo inna pani też tak chciała, ale jak ją ona namówiła na okrągłe, to potem jej się w okrągłych bardziej spodobało... Żesz KURWA, CHUJ MNIE TO OBCHODZI, JA TO JA. 2 lata już ten kształt na hennie noszę.
Grube?... Jak ktoś będzie na nie patrzeć pod lupą, to na pewno.
Dopiero z czasem dotarło do mnie, że osoba, która się tym w salonie zajmuje, robi te zabiegi babciom po 60tce, które z resztą stanowią siłę napędową całego salonu...
No i masz. Zrobiła mi dokładnie takie same brwi, jak robi wszystkim dookoła. W ogóle nie słuchała mnie, o co proszę (i za co kurwa płacę). Nawet kiedy powtarzałam jej po XXX razy, że coś jeszcze brakuje, to ona i tak zrobiła to po swojemu, a potem dalej pytała, czy to już. I tak w koło macieju. Jakbym mówiła do ściany.
Niestety, konsekwencje tej farsy będę nosić na gębie jeszcze przez 2 lata.
A to, co rozgromiło mnie najbardziej, to kiedy stwierdziła, że czegoś tam już bardziej nie chce dziergać, bo w ten sposób może uwydatnić, że brwi nie są w pełni symetryczne. NO KURWA, a od czego ten zajebany zabieg jest? Chyba od tego, żeby to poprawić, co nie?
Chyba nie po to mi te brwi dziergała, żeby tą różnicę pogłębić??? Od tego ta cała zajebana medycyna estetyczna jest, żeby KORYGOWAĆ naturę i ULEPSZAĆ. Więc jeśli ktoś już coś takiego stwierdza, to mnie już po prostu słów polskich i łacińskich brak...
Pozostaje jeszcze problem koloru. Nawet, jeśli się starała, żeby były czarne, to zadziwiająco jej to nie wyszło. Od początku mnie uprzedzała, że moja skóra jak na ten zabieg jest bardzo młoda (wtf) i na mojej skórze pigment słabiej i krócej będzie się trzymać, niż w przypadku kobiety 2 razy starszej ode mnie.
Jednocześnie niezmiernie ciekawe jest to, że jej córka jest jeszcze młodsza ode mnie, a tymczasem brwi ma czarne jak smoła. Ja się pytam - CO DO KURWY ? Ktoś jeszcze z Was usłyszał takie tłumaczenie, czy poleciała ze mną w chuja po całej linii ??
Moje brwi są po prostu SIWE.
Pomijam, że zarówno po pierwszym zabiegu, jak i uzupełnieniu, na obu brwiach pojawiły się pęcherze, z których sączyła się ropa, a kiedy pokrywałam brwi wazeliną, która później ściekała na powieki i do oczu, natychmiast dookoła zrobiło się pełno krost/wyprysków. Całe oczy swędziały mnie tak, że miałam ochotę je sobie wydrapać.
Po części może to być wina wazeliny, po części problem może być w samym zabiegu, a być może moja skóra go przereagowała. Jak to podczas 2 aplikacji pani stwierdziła, miałam "CHOLERNEGO PECHA"... Bardzo naukowe wyjaśnienie, jak na osobę, która tego fachu rzekomo uczy po uczelniach ...
Po pewnym czasie nie wytrzymałam i przestałam smarować brwi w ogole, bo powoli przestawałam widzieć na oczy - spuchnięte powieki i wszystko, co opisywałam wyżej...
Tam, gdzie pęcherze/rany pękały kilkukrotnie, aż do krwi (podobno identycznie jak w przypadku tradycyjnego tatuażu), naturalnie pigmentu mam mniej, wygląda to jak "biała plama" z mojej skóry.
Cóż, pozostaje mi jedynie codziennie targać je peelingiem w nadziei, że za rzeczone 2 lata pozostanie po nich już tylko wspomnienie.
Dlatego, zanim kiedykolwiek ponownie zdecyduję się na makijaż permanentny brwi, w pierwszej kolejności upewnię się -
1) czy zakład ma portfolio i jeśli na 50 fot, 45 z nich wygląda identycznie,
to nawet tam najmniejszego palca stopy przez próg nie stawiać
2) z jakimi klientami osoba wykonująca zabieg pracuje -
żeby się nie okazało, że znowu wyjdę z kreskami a la elegancka starsza pani z czasów prohibicji w USA
Tyle przychodzi mi do głowy na dzień dzisiejszy i z resztą więcej nie musi, bo temat ten i tak przez najbliższe 2 lata nie będzie mnie obowiązywać.