Pierwszy raz o tym sposobie usłyszałam w filmiku *Callmeblondieee* i od razu uznałam, że muszę to wypróbować.
Dla tych z Was, które nie wiedzą czym jest masaż bańką chińską: jest to metoda próżniowego zasysania skóry w celu poprawienia ukrwienia, elastyczności skóry czy *pozbycia się cellulitu*.
*Jak to się robi?*
Potrzebna nam jest bańka i jakaś oliwka/olejek. Zestaw gotowych baniek można kupić za ok. 20zł w aptece. Z reguły składa się z 4 elementów.
Wpierw smarujemy wybrną część ciała - brzuch, uda, pośladki - oliwką bądź olejkiem, przykładamy bańkę i naciskamy palcem na jej górę. Następuje zassanie skóry i w tym momencie wykonujemy masaż. *Masaż ud* wykonujemy wykonując ruchy z dołu do góry, zaś *masaż brzucha* ruchami okrężnymi.
*Jak długo?*
Masaż danej partii ciała powinien trwać od 15 do 30 minut i być robiony w odstępach 2-3 dniowych. Dla uzyskania najlepszych efektów poleca się wykonanie serii 10-12 zabiegów.
*Przeciwwskazania*
Przede wszystkim:
- żylaki
- kruchość naczyń i cera naczynkowa
- nadciśnienie
- okres ciąży i menstruacji.
*Moja opinia*
Na wstępie może powiem, że *nigdy* nie miałam problemu z naczynkami, krzepliwością krwi i tym podobne.
Masaż bańką chińską wykonałam tylko *raz* na udach. Każde udo masowałam jedynie 4 minuty, ponieważ *bardzo bolało*. Czytałam, że pierwsze zabiegi mogą boleć, ponieważ skóra się musi przyzwyczaić, więc myślałam, że jakoś wytrzymam. Czytałam też o tym, że mogą wystąpić siniaki po pierwszych kilku zabiegach. Jednak to, co stało się z moim udami było totalną *katastrofą*. Całe uda miałam w popękanych naczynkach, drobnych siniakach i zaczerwienieniach. Od tamtej pory minął już *tydzień* i nadal skutki masażu są widoczne.
*Co do głównego efektu - redukcji cellulitu?*
Cellulit mój jest tym nazywanym *wodnym*, czyli to ten nieco "prostszy" do pozbycia się i już po tak krótkim zabiegu widać, że skóra się napięła, wyglądała na bardziej sprężystą, a cellulit był lekko rozbity.
Pomimo tego uważam, że *nie jest to warte szpecenia sobie ciała*. Żałuję, że nie zrobiłam Wam zdjęć, bo wyglądało to naprawdę okropnie...
Dla tych z Was, które nie wiedzą czym jest masaż bańką chińską: jest to metoda próżniowego zasysania skóry w celu poprawienia ukrwienia, elastyczności skóry czy *pozbycia się cellulitu*.
*Jak to się robi?*
Potrzebna nam jest bańka i jakaś oliwka/olejek. Zestaw gotowych baniek można kupić za ok. 20zł w aptece. Z reguły składa się z 4 elementów.
Wpierw smarujemy wybrną część ciała - brzuch, uda, pośladki - oliwką bądź olejkiem, przykładamy bańkę i naciskamy palcem na jej górę. Następuje zassanie skóry i w tym momencie wykonujemy masaż. *Masaż ud* wykonujemy wykonując ruchy z dołu do góry, zaś *masaż brzucha* ruchami okrężnymi.
*Jak długo?*
Masaż danej partii ciała powinien trwać od 15 do 30 minut i być robiony w odstępach 2-3 dniowych. Dla uzyskania najlepszych efektów poleca się wykonanie serii 10-12 zabiegów.
*Przeciwwskazania*
Przede wszystkim:
- żylaki
- kruchość naczyń i cera naczynkowa
- nadciśnienie
- okres ciąży i menstruacji.
*Moja opinia*
Na wstępie może powiem, że *nigdy* nie miałam problemu z naczynkami, krzepliwością krwi i tym podobne.
Masaż bańką chińską wykonałam tylko *raz* na udach. Każde udo masowałam jedynie 4 minuty, ponieważ *bardzo bolało*. Czytałam, że pierwsze zabiegi mogą boleć, ponieważ skóra się musi przyzwyczaić, więc myślałam, że jakoś wytrzymam. Czytałam też o tym, że mogą wystąpić siniaki po pierwszych kilku zabiegach. Jednak to, co stało się z moim udami było totalną *katastrofą*. Całe uda miałam w popękanych naczynkach, drobnych siniakach i zaczerwienieniach. Od tamtej pory minął już *tydzień* i nadal skutki masażu są widoczne.
*Co do głównego efektu - redukcji cellulitu?*
Cellulit mój jest tym nazywanym *wodnym*, czyli to ten nieco "prostszy" do pozbycia się i już po tak krótkim zabiegu widać, że skóra się napięła, wyglądała na bardziej sprężystą, a cellulit był lekko rozbity.
Pomimo tego uważam, że *nie jest to warte szpecenia sobie ciała*. Żałuję, że nie zrobiłam Wam zdjęć, bo wyglądało to naprawdę okropnie...