Wychodzę z założenia, że im mniej tym lepiej, bo wtedy wyglądamy bardziej naturalnie i świeżo. Nigdy nie zależało mi na perfekcyjnym tuszowaniu niedoskonałości, dlatego w mojej kosmetyczce nie ma i nie było nigdy nawet korektora (chociaż nie mówię nie, bo chciałabym wypróbować choć jeden; póki co nie jest mi niezbędny).
Zdjęcie bez obróbki z użyciem powyższych kosmetyków.
Makijaż zajmuje nie więcej niż 5 minut. Jedyne na czym mi zależy to poprawić koloryt twarzy, bo mam ją bladą, ziemistą, miejscami czerwoną, do tego sporo piegów za którymi nie przepadam.
W tej roli idealnie sprawdza się Face Finity. To moja druga zużyta buteleczka, z której zdzieram patyczkiem resztki kosmetyku, bo czekam już na kolejną od zeszłego tygodnia (tym razem odcień jaśniejszy od tych dostępnych w drogeriach, niestety oba były zbyt ciemne).
Tu już z użyciem resztek, więc podkładu dosłownie kapka, ale mimo wszystko fajnie matowi i nie muszę używać pudru.
*Ot taka skromna ja - wersja light! I bez obróbki - fuj!* Zdecydowanie wolę wersję podrasowaną.
Zdjęcie bez obróbki z użyciem powyższych kosmetyków.
Makijaż zajmuje nie więcej niż 5 minut. Jedyne na czym mi zależy to poprawić koloryt twarzy, bo mam ją bladą, ziemistą, miejscami czerwoną, do tego sporo piegów za którymi nie przepadam.
W tej roli idealnie sprawdza się Face Finity. To moja druga zużyta buteleczka, z której zdzieram patyczkiem resztki kosmetyku, bo czekam już na kolejną od zeszłego tygodnia (tym razem odcień jaśniejszy od tych dostępnych w drogeriach, niestety oba były zbyt ciemne).
Tu już z użyciem resztek, więc podkładu dosłownie kapka, ale mimo wszystko fajnie matowi i nie muszę używać pudru.
*Ot taka skromna ja - wersja light! I bez obróbki - fuj!* Zdecydowanie wolę wersję podrasowaną.
